czwartek, 14 sierpnia 2014

Zayn



Był zły. Gniew targał każdą, nawet najmniejszą, cząstką jego ciała. Krew gotowała się w żyłach, a myśli krążyły wściekle po głowie. Gdyby tylko mógł, strzeliłby sobie kulkę w usta. Ale nie mógł. Miał przecież Shae... nie, nie miał jej już. Ale miał Hanaa, jeśli tak można to nazwać. Jedyna dziewczyna, którą pokochał, zniknęła, uciekła od niego, zabierając ich córkę. Ich! Nie jej, a ich! On też miał prawo do Hanaa, miał prawo do widywania jej, wychowywania... Miał to cholerne prawo do tego! 

Więc dlaczego odpuściłeś?, przebiegło mu przez głowę. Cóż, nie wiedział tego. Był frajerem, zdawał sobie z tego sprawę. Pozwolił odejść dwóm najważniejszym osobom w jego życiu. I w imię czego? "Jak kocha to wróci"? Gówno, nie wróciła. Ani ona, ani Hanaa. Chociaż... jego córka właściwie nie miała jak, pewnie ledwo nauczyła się chodzić. 

Minęły trzy lata. Trzy cholerne lata, a on po prostu nie zrobił nic. Cholerne, wielkie nic! Niewiele spał, niewiele jadł, niewiele wychodził do ludzi. Po prostu był zjawą, duchem, wrakiem dawnego Zayna. Kurwa, był pieprzonym Zaynem Malikiem i właśnie tak wyglądał? On? Jak do tego doprowadził?

Cholerna miłość, warknął sam do siebie. Ostatnio często mu się to zdarzało. Bo do kogo miał gadać? Do kubka, ewentualnie. Chociaż nie, niedawno stłukł ostatni, który został. W końcu jakoś musiał wyładować swoją wściekłość, prawda?

Nie wiedział, który był dzisiaj dzień. Ba!, nie wiedział, który był miesiąc. Minuty i godziny zlewały się w jedno, dni przelatywały przed jego nosem, zamieniając się w miesiące. Szalał przez to, czuł się tak bezradnie. I to dlaczego? Bo się zakochał. Zakochał w dziewczynie, która odeszła. I nie wróciła. Ona go nie kochała. Czemu? Dawał jej wszystko, oczekiwał tylko odrobinę miłości. Odrobinę! Nawet jej, kurwa, zaufał! I jak mu się odpłaciła?

- Odeszła, do kurwy! Odeszła! - wykrzyczał.

Zaczął dyszeć, rzucając różnymi rzeczami. Krzesłem, szklanką, widelcem, cholerną butelką wody. Gniew palił jego oczy, ale nie zwracał na to uwagi. Zignorował nawet pieprzone łzy, które cisnęły się pod jego powiekami. 

- Pieprzona suka - wychrypiał.

Wziął głęboki oddech, starając się uspokoić. I na co to? Pewnie i tak za chwilę zacznie rozdrapywać stare rany, by skończyć na rozwalaniu wszystkiego wokół niego. Uspokój się, stary, powtarzał w myślach. To tylko dziewczyna, nikt, kto spowodowałby takie zachowanie. Ale wiedział, że się mylił, Shae nie była nikim. Była wszystkim, co miał. Cholernym całym światem. I co po sobie zostawiła? Pustkę. Wrak człowieka. Cóż, tyle była warta ta cholerna miłość. 

Rozejrzał się wokoło, siadając na niepościelonym łóżku. Musiał stamtąd wyjść, natychmiast. Więc zrobił to, zignorował wszystko. Po prostu wyszedł z tego cholernego mieszkania, by dotrzeć do klubu dwie ulicy dalej. Właśnie tego potrzebował.




Drink za drinkiem. Kieliszek za kieliszkiem. Pieniądz za pieniądzem. Teraz tak wyglądały jego wieczory. Wizyta w klubie, upicie się, powrót do mieszkania o czwartej nad ranem. Niekoniecznie mu się to podobało, co nie znaczyło, że tego nie lubił. 

Przyzwyczaił się do gorzkiego smaku alkoholu. Przyzwyczaił się do gryzącego dymu papierosów, które wypalał. Przyzwyczaił się do flirtujących z nim dziewczyn, co mu schlebiało, jednak wszystkie od siebie odtrącał. Przyzwyczaił się do znaczących spojrzeń barmana, z którym szedł na dwie minuty do ich szatni, by wziąć trochę narkotyków. Lubił to, każdy szczegół. Zatruwał się powoli, kawałek po kawałku, ale nie obchodziło go to. Nie teraz, kiedy mógł chociaż na jeden krótki moment o niej zapomnieć. O jego Shae. Nie, ona nie była jego, już nie. Cholerne życie. 

- To, co zwykle? - zapytał barman, a on kiwnął głową.

Mężczyzna nie kłopotał się, tylko podał mu całą butelkę wódki, odbierając od Zayna należytą kwotę. Potem podszedł do kolejnego klienta, nie zaszczycając Mulata już ani jednym spojrzeniem. Odkręcił zakrętkę i nalał sobie alkoholu do kieliszka, czy cokolwiek to było. 

- Cholera, Malik, znowu pijesz?

Przewrócił oczami, ciągnąc łyk z tego cholerstwa. Skrzywił się nieznacznie, lejąc kolejną porcję. Spojrzał na Liama, który niedawno znalazł go. Od dwóch lat nie mieli ze sobą zbytnio kontaktu, wymieniali jakieś luźne informacje, nic wielkiego. Dopiero pół miesiąca temu Payne znalazł go w tej cholernej dziurze, w której próbował uciec od świata. Od wspomnień.

- Czego chcesz? - warknął, nieco zbyt ostro niż zamierzał. 
- Powinieneś poznać w końcu jakąś dziewczynę. Wiesz, wypieprzyć ją, do cholery, Malik! Bądź dawnym sobą! Poderwij i idź z nią na górę, a potem weź na wszystkie możliwe sposoby. Po prostu zrób coś z tobą i tą całą aurą nieszczęścia, kurwa! 
- Odpieprz się ode mnie - mruknął, lecz pomysł jego kumpla rozpalił w czekoladowych oczach dawny, już zapomniany, płomyk. 
- No dalej, poszukaj jakiejś dziewczyny, teraz. 
- Kurwa, okej. 

Wstał, odpychając się od baru. Chwycił jeszcze butelkę wódki i pociągnął z niej trzy łyki, a potem faktycznie poszedł wgłąb klubu, rozglądając się dokładnie. Doskonale wiedział, że podświadomie porównywał je wszystkie do Shae - za wysoka, blondynka, za jasne oczy, zbyt okrągła twarz, zbyt chuda (cholerne anorektyczki), dziwacznie ubrana, dziwacznie uczesana... Rezygnował. Powoli naprawdę odpuszczał, przecież to na nic. Minęły dwa cholerne lata, a on, do kurwy, nadal się nie ogarnął. Już nie pamiętał, kiedy ostatnio się pieprzył, tak porządnie. On! Cholerny Zayn Malik! Jego drugim imieniem był pierdolony przygodny seks, co się stało z tamtym gościem? Ach, tak, zakochał się. 

I nagle go olśniło. Zobaczył dziewczynę. Nie byle jaką. Miała czarne włosy, takie do ramion. Grzywkę, podłużną twarz i bladą cerę. Stała z przyjaciółką, która po chwili zaśmiała się i ruszyła na parkiet, mijając Malika. Przejechał językiem po wargach, uśmiechając się łobuzersko. Zauważyła go. Miała zielonkawe oczy. 

Ruszył w jej stronę, przeczesując włosy postawione na żel. Zatrzymał się parę centymetrów od niej, pochylając się nad dziewczyną. Mógł się jej przyjrzeć. Miała nieco... dziką urodę, ostrzejsze rysy twarzy i delikatne dołeczki w policzkach, ale tak... znalazł to, czego szukał. 

- Zayn - wychrypiał do jej ucha. 
- Um... Chloe - powiedziała cicho, ledwo ją usłyszał.

Miała ładny głos. Delikatny, ale zarazem nieco niski, jakby niebezpieczny, zadziorny. Podobało mu się to. Uśmiechnął się, niczym drapieżnik do swojej ofiary. Och, tak, musiał ją zdobyć. Zagryzł płatek jej ucha, wyrzucając namolne myśli z głowy. Wygląda jak Shae... 

- Co taka dziewczyna robi w tej dziurze?




O piątej nad ranem obudził się obok Chloe, patrząc na nią. Tak, była naprawdę podobna do Shae. Wydawało mu się, że rozdziewiczył ją. To znaczy, miał pewność po zobaczeniu niewielkiej ilości krwi na prześcieradle. Zachował się wczoraj jak dupek, jak dawny on. Upił dziewczynę, która miała naprawdę słabą głowę, a potem zaprowadził na piętro klubu, do jednej z sypialni, by na końcu przepieprzyć ją tak mocno, że dzisiaj z pewnością będzie miała problemy z chodzeniem. Zrobił jej malinki; na szyi i dekolcie, a na biodrze tworzył się siniak odciśniętej dłoni. 

Był spełniony. Brakowało mu tego. Brakowało mu posiadania na własność dziewczyny, chociaż na tak krótką chwilę. Zapalił papierosa, zaciągając się dymem. Położył się ponownie na plecach, podkładając ręce pod głowę. Rzucił ostatnie spojrzenie dziewczynie, po czym uśmiechnął się łobuzersko. 

Wracam do gry, przemknęło mu przez myśl. I z pewnością nie chodziło o seks. 

To dobry moment, by zrobić z Chloe swoją własność. Postąpi tak, jak z Shae. 

Historia lubi zataczać koła. 




Od autorki: Nie powinnam, to złe, że tak po prostu znowu tu coś umieszczam, znowu powracam do Shae i Zayna. Chciałam dać coś od siebie, zastanawialiście się, co się stało z Malikiem, więc proszę, napisałam wam. Ot tak, bo mnie na to naszło. Jest po północy, więc przepraszam za jakiekolwiek błędy. Ucieszy mnie każdy komentarz. A tak właściwie, hm... tęsknię za DI. To znaczy, nie wiem, czy wrócę na SS, ale powstał Fallen Shadow, główni bohaterowie to Zayn i Colette (którą jest Hannah). Planuję, że będzie to nieco w klimatach Dark Ignorance, lecz tym razem zero Andy`ego czy Olivera. Po prostu, tylko Zayn, no. Macie moje słowo, jeśli jest coś warte. Zapraszam was, jest już prolog. I zorientowałam się, że chyba nigdy nie dziękowałam za to, że byliście, więc - dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło. I mam nadzieję, że będziecie ze mną też na Fallen Shadow, bo to coś dla was, skoro czytaliście DI. Do zobaczenia na FS? I dziękuję za wszystkie wyświetlenia, które nadal są wysoką liczbą, która wciąż rośnie.