poniedziałek, 25 listopada 2013

Dzień 2




Obudziłam się w ciemnym pokoju. Ból rozsadzał moją głowę, a jedyne czego pragnęłam to tabletki, które to złagodzą. Och, no i nie obraziłabym się, gdyby ktoś mnie wypuścił. Podniosłam głowę, starając się odgarnąć czarne włosy, które przysłaniały mi widoczność. Były krótkie, ale jeśli się człowiek postara, to zasłaniają... wszystko, co masz przed oczami.

Poruszyłam dłońmi, co nie było dobre, ponieważ sznur mocniej wcisnął się w moją skórę na nadgarstkach, powodując ogromny ból. Rozejrzałam się dookoła siebie, starając się powstrzymać kichnięcia. Było tu mnóstwo kurzu, a ja miałam uczulenie. Zgadnijcie na co! Ale wracając - wszędzie było brudno, kurz piętrzył się przy ścianach. Jedyne, co było w tym pokoju to krzesło, a na nim nieporadna ja. Nie było żadnego okna, jedynie wielkie, masywne drzwi. Zgaduję, że były zamknięte, ale to tylko taka moja teoria. Mrugnęłam parę razy, próbując odgonić natarczywe łzy. Głupia alergia.

W pewnym momencie usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Szybko spuściłam głowę, a czarne włosy od razu zakryły moją twarz. Ostatni raz zatrzymałam kichnięcie przed otwarciem drzwi. Przez minutę była cisza, jedynie brzmiał mój miarowy oddech. Starałam się być spokojna, ale... no cóż, bałam się.

Ciche kroki rozniosły się po pustym pomieszczeniu, a ja zobaczyłam czarne Nike`i. Dopiero potem ktoś szarpnął moimi włosami, trzymając je w swojej garści, przez co musiałam podnieść głowę. Jęknęłam z bólu, a chłopak zaśmiał się, wyciągając z ust papierosa. Rozprostował dłoń, tym samym puszczając moje włosy i schylił się, przez co dokładnie widziałam jego twarz. Czekoladowe oczy. Podłużna twarz. Duże usta. Prosty nos. Dwudniowy zarost. Czarne włosy. Mulat.

Moje oczy powiększyły się. Poznałam go. Ze zdjęć. Dwa lata temu mój ojciec zajmował się jego sprawą. W domu znalazłam akta. Zdjęcie Mulata, który stał przede mną, znajdowało się w tej nienaturalnie grubej teczce. Nigdy nie dowiedziałam się, co zrobił, ale ojciec powtarzał, że i tak dostał zbyt łagodny wyrok. Dwa lata w więzieniu i kara pieniężna. To on zlecił moje porwanie, wiedziałam to. Miał na twarzy szyderczy uśmiech, który mówił sam za siebie. Chciał zemsty, którą to ja miałam być.

- Zayn Malik - szepnęłam, przypominając sobie jego nazwisko.

Dopiero sekundę później, kiedy usłyszałam jego śmiech, zdałam sobie sprawę z tego, że powiedziałam to na głos. Ale chwila, co w tym jest takie śmieszne? Może bawiło go to, że go rozpoznałam? Nie, to nadal nie jest zabawne. Uciszył się i spojrzał prosto w moje oczy.

- Shae Rosen - odszepnął, przygryzając wargę.

Przewróciłam oczami, a on podniósł rękę. Myślałam, że mnie uderzy, ale on tylko przejechał palcem po moim policzku. Albo . Wbił go mocno, co wręcz gwarantowało czerwony ślad. To było prawie jak uderzenie, tylko mniej efektowne. Lub bolesne.

- Nie przewracaj oczami, mała.

Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć. Bo co mogłam? Jakkolwiek bym zareagowała, zapewne wydałoby mu się to zabawne i po prostu... głupie. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Ale co ja tam wiem... Z przestępcami nigdy nic nie wiadomo, tak mówił mój ojciec. Nigdy nie udało mi się sprawdzić jego słów, ale nieważne.

- Czego ode mnie chcesz? - Zapytałam cicho, mrugając.

Cholerny kurz.

- Chcę od ciebie wielu rzeczy, Shae. - Ponownie przejechał palcem po moim policzku, po czym przybliżył swoje usta do mojego ucha. - Wkrótce się dowiesz.

Cholera. Zacisnęłam oczy na ułamek sekundy. Kiedy je otworzyłam, chłopak już wychodził. Nie wiedziałam o co mu chodziło, gdy szeptał do mojego ucha, ale wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego.




Nie wiedziałam ile tu już jestem. Przez cały dzień siedziałam na tym niewygodnym krześle, kichając. Oczywiście, próbowałam to powstrzymać, ale po którejś tam próbie nie dawałam już rady. Moje nadgarstki piekły przez ślady otarć, które coraz bardziej powiększały się. Byłam zmęczona, ale nie potrafiłam zasnąć, bojąc się, że już nie zobaczę... właściwie, że nie zobaczę już niczego. Że mnie zabiją. Nigdy nie podejrzewałam się o tak wielki strach, do dzisiaj. Chociaż... gdyby to zrobili, oszczędziliby mi... atrakcji. Tak, jednak wolę umrzeć. Niewola potrafi być uciążliwa, jakby ktoś nie wiedział. Westchnęłam cicho, żałując, że uciekłam z tych lekcji. Gdyby nie to, teraz siedziałabym w domu. Chociaż pewnie złapaliby mnie w innym dniu. Nieważne. 

Ciekawiło mnie czy ojciec zauważył już moje zaginięcie. Pewnie pomyślał, że znowu poszłam na jakąś imprezę. Ale z drugiej strony - zawsze zostawiałam mu kartki, kiedy gdzieś się wybierałam. Och, miałam cholerną nadzieję, że w końcu się mną zainteresuje. Byłoby to bardzo przydatne, szczególnie w mojej sytuacji...

W ułamku sekundy opuściłam głowę, a włosy zakryły moje oczy. Klucz w metalowych drzwiach przekręcił się, a do pokoju wdarło się odrobinę światła. O podłogę zadudniły grube podeszwy trampek, a ja nie podnosiłam głowy. Może to był jakiś znak słabości, ale dla mnie to jakaś... bariera pomiędzy mną, a jakimkolwiek uderzeniem. Wiece, jakby komuś się zachciało mnie uderzyć, to nie widzę tego, co oznacza, że mniej boli. Przynajmniej ja tak to sobie tłumaczę.

Właściciel czarnych butów ominął mnie z mojej lewej strony i stanął za krzesłem. Poczułam nieprzyjemne uczucie na nadgarstkach, jednak po paru sekundach ból zelżał. Nie czułam już sznura. Opuściłam ręce przy talii, nadal siedząc ze spuszczoną głową. Po chwili zobaczyłam czarne spodnie, które niknęły w trampkach. 

- Wstań. - Świetnie, rozkaz. - Niczego nie próbuj, bo pożałujesz. - Och, teraz groźba? 

Wstałam, może zbyt posłusznie, ale jednak. Wolałam teraz oszczędzać siły, jakby nadarzyła się jakaś dobra chwila na ucieczkę. Wmawiałam sobie, że to nie było tą chwilą, ponieważ pewnie nie dałabym rady. Przecież chłopak stał przede mną, nie wyminęłabym go. Zauważyłam, że pochyla się, a po chwili już wisiałam, przerzucona przez jego ramię. Głowa zaczęła pulsować przez dużą ilość krwi, ale nic nie powiedziałam. Chłopak ruszył, wychodząc z pomieszczenia, które zdążyłam tak znienawidzić. Pożegnałam je cichym kichnięciem. Usłyszałam śmiech osoby, która mnie niosła, a ja rozpoznałam, że to Zayn. Przymknęłam oczy, czując zmęczenie. Nie, nie mogę zasnąć. W pewnej chwili usłyszałam trzask drzwi, więc otrząsnęłam się. Malik postawił mnie na ziemię i spojrzał prosto w moje oczy. Próbowałam przenieść swój wzrok gdzie indziej, ale pociągnął mnie za podbródek, przez co musiałam gapić się na jego twarz. Och, to takie niekomfortowe. Uśmiechnął się, jakby wiedząc, że to moja słabość. Powinnam być w tej kwestii bardziej pewna siebie. Następnym razem... 

- Śpisz tutaj. Nie ma większej różnicy, bo i tak nie uciekniesz - mruknął.

Niebezpiecznie zbliżył swoją twarz, tym samym przyciągając moje biodra, jak najbliżej się dało. Zaczęłam go odpychać, ale to nic nie dało, zaczął się jedynie śmiać. Och, świetnie. Mój wzrost nie był jakąś gigantyczną liczbą, bo sięgałam mu jedynie do ramienia. Ale wracając. Malik przestał się śmiać, co natychmiast odbudowało mój honor i tym podobne, jednak za chwilę zburzył to. Przycisnął swoje usta do moich, wręcz je kalecząc. Gryzł moją wargę, prosząc o jakąkolwiek odpowiedź. Odepchnęłam go. Spiorunował mnie wzrokiem, kolejny raz się przybliżając. Jednak nie pocałował mnie. Jedynie szepnął do ucha słowa, które przygwoździły mnie do podłogi:

- Jeszcze będziesz moja. 




Byłam w rozsypce. Wcale nie miałam zamiaru "być jego". Należę do siebie i nikogo więcej, nie rozumiem, dlaczego miałoby się to zmienić. Czyżby był zbyt pewny siebie? Cholera, w co ten ojciec mnie wpakował? Przyznajmy, gdyby go nie aresztował te pieprzone dwa lata temu, to teraz siedziałabym ze swoim bratem w jakiejś tandetnej kawiarence, którą wybralibyśmy z jakiegoś błahego powodu. Cholera, tęskniłam za Davonem. Wszyscy mówią, że jeśli jest brat i siostra to muszą się nienawidzić, a u nas jest wręcz odwrotnie. Dbamy o siebie nawzajem. Davon jest nadopiekuńczy, ale przeszkadza mi to tylko czasami. Często pomagał mi w kłopotliwych sytuacjach, co dopisywałam do jego zbyt wielkiej opieki nade mną. Ale wiedziałam, czemu to robi. Chciał, bym chociaż ja miała jakieś wsparcie. Matka odeszła, kiedy byliśmy dziećmi, a ojciec został pracoholikiem. Praktycznie mieliśmy tylko siebie. 

Leżałam na łóżku, kiedy drzwi zaskrzypiały. Natychmiast uniosłam plecy do pionu, nadal siedząc na materacu. Do pokoju wszedł nieznany mi wcześniej chłopak. Zmarszczyłam brwi, zauważając jego nerwowe poprawianie włosów. Cały czas przeczesywał je palcami. Przypatrzyłam się mu. Zielone oczy błyskały jakimś dziwnym strachem, kasztanowe kosmyki były w kompletnym nieładzie. Do tego podłużna twarz i lekko wklęsły nos. 

- Kim jesteś? - Szepnęłam, czując dziwną odwagę. 

Może to przez to, że wyglądał na jakieś dziewiętnaście lat?

- Um... James. Nazywam się James. 

Uniosłam brwi, nie wiedząc po co tu przyszedł. Po paru sekundach zrozumiał moje nieme pytanie, drapiąc się po głowie. 

- Chce cię widzieć. 

Kto? Wstałam, uważając na swoje nadgarstki. Poszłam za... Jamesem, wychodząc z pokoju. Prowadził mnie jakimś małym korytarzem, który był dość klaustrofobiczny. Moja kolejna przypadłość. Wzięłam głęboki wdech, schodząc po dwóch schodkach. Skręciliśmy w prawo, a szatyn zapukał do drzwi. Zza nich dobiegł jakiś pomruk lub warknięcie. Tak, bardziej to drugie. James otworzył mi drzwi, a ja weszłam. Kiedy tylko przekroczyłam próg, poczułam delikatny wiatr, który świadczył o zamknięciu mojej - ewentualnej - drogi ucieczki. 

Przede mną stało biurka, a za nim fotel, na którym siedział Malik. Jasne, kogo mogłam się spodziewać? Głupia myślałam, że Jamesowi chodzi o kogoś innego. Brawo, Shae, punkt za inteligencję. 

- Usiądź - mruknął, wskazując kanapę. 
- Postoję - odpowiedziałam. 

Za dużo się nasiedziałam. 

Chłopak uderzył pięścią w biurko, które się zachwiało. Zamknął oczy na parę sekund, a potem odezwał się jeszcze raz, głosem przepełnionym gniewem:

- Powiedziałem: usiądź.

Westchnęłam cicho, siadając na czerwonej sofie. Od razu zapadłam się w niej, co nie będzie zbyt korzystne przy wstawaniu. Nieważne. Zastanawia mnie po co tu przyszłam? Przecież przez ten czas to on mnie odwiedzał, więc co uległo zmianie? 

Malik spojrzał na mnie, obdarzając diabelskim uśmiechem. 

- Czas nagrać wiadomość dla tatusia. 




Od autorki: Szybko się uwinęłam z tym rozdziałem, tak myślę. Tak na temat rozdziału: bez akcji, prawda? Według mnie nie ma tu nic ciekawego, ale to wasza opinia się liczy. Myślę, że akcja powinna się za niedługo rozwinąć, bo powoli wchodzimy w te rejony. Ładna ta nasza główna bohaterka, prawda? Boże, też chcę tak wyglądać. A tak trochę na inny temat: powstała zakładka "Informowani", gdzie możecie podać swoje namiary. Jeśli podacie coś typu GG, to usunę ten komentarz i zapiszę numer gdzieś w swoich notatkach, żeby nikt wam, krótko mówiąc, nie spamował. Amen. Och, no i co myślicie o tym blogu? Idzie mi na razie? Może macie jakieś wyjątkowe pomysły na następne rozdziały? Chętnie wysłucham :]


12 komentarzy:

  1. Szczerze mowiac podoba mi sie Zayn jako taki bad boy ;D Swietny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł taak ! Wciągam się coraz bardziej w to !
    Bardzo mi się podoba takie niegrzeczne wydanie Zayna ! ahh ♥
    Czekam na dalszy rozwój akcji!
    Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Shae i Zayna. Może zrodzi się jakieś uczucie? *_*

    Pozdrawiam ciepło. ♥
    @blue_eyes_9

    OdpowiedzUsuń
  3. jak już wspomniałam na innym blogu, UWIELBIAM niegrzecznych chłopców. Zwłaszcza przystojnych. i takich, co mają na bakier z prawem. Także czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie muszę chyba wspominać, że świetnie się czyta to, co piszesz, co jest OCZYWISTE. pozdrawiam Alexa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! To jeden z moich ulubionych blogów :D Uweilbiam chłopaków z One Direction w takie roli XD Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ge-nial-ne ! Kocham to ! Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, główna bohaterka rzeczywiście jest bardzo ładna i tak jak Ty, chciałabym tak wyglądać. Można spytać jak się nazywa? ;)
    Wydaje mi się, czy ten rozdział jest trochę dłuższy od poprzedniego? A przynajmniej takie miałam wrażenie, czytając.
    Opowiadanie niesamowicie się zaczyna. Uwielbiam Zayna i to ciekawe doświadczenie czytać o nim w roli degeneraty i badboya, porywającego dziewczęta. A Shae mnie trochę wkurza. Wydaje mi się być taka z deka przemądrzała, czy coś. Ale to dobrze. Moim zdaniem znacznie lepiej się czyta, gdy czujemy coś względem bohaterów.
    Na pewno będę czytała. ;D
    A jakbyś miała chęci, to zapraszam do siebie: http://look-after-you-fanfiction.blogspot.com/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, to Hannah Snowdon.
      Owszem, jest. Starałam się napisać w nim więcej i liczę na to, że z rozdziału na rozdział będą się robić coraz dłuższe :)
      Shae? Staram się ją robić na taką, która odpowie wszystkim. Ale ludzie dzielą się na dwa typy bohaterek: nieśmiałe i odważne. Ja postawiłam na tą drugą wersję i bardzo się staram, by dogodzić każdemu czytelnikowi. Można też dodać, że Shae, po każdym poście, będzie... lepsza.

      Usuń
  7. MI się podoba, bo trzyma w napięciu. Nie mam weny do pisania komentarzy, ale uwierz, że jest genialny!
    ♠ ostatni-wdech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Bez akcji ? Dziewczyno, ty widzisz co piszesz ? xD Rozdział jest cudowny i jak najbardziej ciekawy ^^ A zwłaszcza fragmenty z Malikiem ;3 Będzie jego, tak ? ;> Czekam na to z zapartym tchem :P Jestem ciekawa, jak dalej to rozwiniesz :) Ich znajomość jest bardzo interesująca i wydaje się mieć przed sobą większą przyszłość ^^ O, filmik dla tatusia xD Jak zareaguje wielki pan policjant ? Lecę czytać kolejny ;*
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem rozdział jest naprawdę ciekawy i pełen akcji ; )

    OdpowiedzUsuń