Nuciłam pod nosem jakąś piosenkę, odkładając małą do łóżeczka. Rozciągnęłam się, a kości strzeliły przyjemnie, powodując typowe dla mnie dreszcze na plecach. Wyszłam cicho z pokoju, zamykając powoli i starannie drzwi.
Miałam tego wszystkiego dość. Tak bardzo dość...
Zayn znikał w większość nocy, a ja nie miałam praktycznie chwili wytchnienia. Hanaa co chwilę miała jakieś kolki, cały czas płakała... Nie wyrabiałam. Chodziłam zmęczona i ledwo żywa, ale co z tego? Malik i tak tego nie zauważał.
Westchnęłam cicho, siadając na tarasie. Przymknęłam oczy, czując przyjemnie zimny wiatr na skórze. Wyrzuty sumienia dopadły mnie prawie natychmiast. Co z moim ojcem? Nie byłam ani trochę bliżej znalezienia go, żyje jeszcze? Nie wiedziałam, po co Megan porwała i jego, w końcu... sama odeszła. Po co miałaby się zemścić?
Rozplątałam czarne słuchawki, które podłączyłam do telefonu. Mocna muzyka rozbrzmiała, a ja spoglądałam na zachodzące słońce. Mocniej otuliłam się swetrem, który grzał mnie w takie dni jak ten. Westchnęłam cicho, przymykając oczy. Zaczął się listopad, a z tym zbliżały się moje urodziny. Gdzie wtedy będę? Dalej tu? Samotna? A może jakimś cudem w Ameryce? Razem z Davonem?
Brakowało mi obecności brata. Starał się tu przychodzić, jednak członkowie gangu Zayna często skutecznie mu to uniemożliwiali. Ja tym bardziej nie mogłam stąd wyjść. Pomieszczenia, które wydawały się ładnie urządzone, teraz obrzydły mi przez ciągłe siedzenie tutaj. Nie było tu już tak idealnie. Nie tak, jak na początku.
Westchnęłam cicho. Czułam się jak jakaś niewolnica. Bez możliwości zrobienia głupich zakupów, bez spotykania się z innymi ludźmi, stworzona tylko do zajmowania się dzieckiem... Co ja mam zrobić? Mam dość. Nie małej, ale tej całej niewoli. Chcę wyjść stąd, zwiedzić trochę świata... To tak dużo?
Przetarłam oczy i wyciągnęłam słuchawki z uszu, widząc czerwone światełko na elektrycznej niani. Płacz dziecka dotarł do mojego mózgu, a ja wstałam mozolnie i ruszyłam w stronę schodów, w ręku trzymając wydające dźwięk urządzenie. W połowie drogi skomlenie małej ustało, co trochę mnie zaniepokoiło. Sama się uspokoiła?
Pokonałam schody prawie biegiem. Zatrzymałam się dopiero pod drzwiami pokoju dziecięcego, które zaczęły się otwierać. Moje serce szybciej zabiło ze strachu, jednak po chwili uspokoiło się, kiedy zobaczyłam znajomą twarz.
Też mnie zauważył. Uśmiechnął się zawstydzony, unikając spojrzenia w moje zmęczone oczy. Myślał, że byłam na niego zła? Jaki miałabym do tego powód? Odwzajemniłam uśmiech, kiedy w końcu skierował swój wzrok na mój.
- Płakała, a ja przechodziłem obok i... - zaczął, ale przerwałam mu.
- Dziękuję.
Przytuliłam go, przymykając oczy. Męskie perfumy zmieszane z zapachem papierosów dotarły do moich nozdrzy, przyjemnie je łaskocząc. Objął mnie po chwili wahania, zamykając za sobą do końca drzwi. Zmęczenie ogarnęło mnie całą, przez co otworzyłam oczy, by nie przysypiać.
Oderwałam się od chłopaka z ciepłymi policzkami, spuszczając wzrok. Kiedy go na niego podniosłam, uśmiechał się na ten swój łobuzerski sposób. Doszłam do wniosku, że był cholernie wysoki. Ja sięgałam mu jakoś do ramion, chociaż właściwie nawet do tej wysokości byłam za mała. Westchnęłam pod nosem, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Idź spać.
Zmarszczyłam brwi, słysząc zdecydowany głos Andy`ego. Spojrzałam prosto w jego jasne tęczówki, nie do końca rozumiejąc. A kto zajmie się Hanaą? Nie mogę iść spać, nie teraz.
- No idź już, zajmę się nią, jakby co. Przecież zaraz uśniesz na stojąco - mruknął Andy.
Westchnęłam i kiwnęłam głową. Może to dobry pomysł? Sen mi pomoże, tak myślę...
Davon siedział w salonie, drapiąc psa za uchem. Oglądał mecz, chociaż tak naprawdę nie wiedział, kto grał. Nie obchodziło go to. Myślał o swojej młodszej siostrze, zamkniętej w tej dużej posiadłości. Powinien bardziej się postarać. Powinien ją obronić. Powinien zostać wtedy, kiedy uciekł. Powinien o nią dbać. Powinien być przy niej.
Warknął pod nosem, wprawiając tym psa w stan czuwania. Był zdenerwowany. Nikt nie mógł mu zabraniać wizyt u siostry, a mimo to, właśnie tak było. Zabraniali mu. Nie mógł się do niej dostać przez cholernego Zayna Malika i jego obsesji na punkcie Shae. Powinna uciec. Musi uciec. Zostawić tego chuja, wziąć małą i uciec. Obojętne gdzie, byleby zniknęła.
Czuł się winny.
Shae powinna być z jakimś miłym chłopakiem, który dbałby o nią, który nie byłby drugim tyranem w ich życiu. Tak bardzo chciał jej pomóc, w jakikolwiek sposób. Ale nie potrafił. Nie sam. Ona też musiała coś zrobić. Musiała uciec. A Davon nie może zrobić tego za nią.
Westchnął, jakby to wszystko było jego winą. Czuł jakieś pocieszenie w związku z Andy`m, który pilnował wybuchy Malika. Zdążył zobaczyć trochę z kłótni całej trójki, kiedy przybiegł do nich z płytą i cieszył się, że chłopak wstawił się za Shae. No, przynajmniej na to mu wyglądało.
Tak właściwie nie wiedział, jaki jest ten Andy. Nie miał okazji z nim porozmawiać i widział tylko tę jedną sytuację. Jak traktował Shae? Był dla niej miły?
Dlaczego o tym wszystkim myślał?
Kolejny raz westchnął, poprawiając się na kanapie. Głowa psa drgnęła, kiedy wziął głęboki wdech. Spojrzał na telewizor, który obecnie pokazywał same głupie reklamy. Davon przymknął oczy, kładąc dłoń na twarzy. Był zmęczony po pracy, ale nie zdążył się położyć chociaż na chwilę.
Dzwonek do drzwi skutecznie przerwał mu odpoczynek.
Brunet wstał z cichym westchnieniem i ruszył, by otworzyć wejście. W progu stał policjant, którego kojarzył. To partner jego ojca. Był bardziej w wieku Davona, chociaż... nie, ocenił go na jakieś dwadzieścia pięć lat.
- Dzień dobry, mogę wejść?
Kiwnął głową i wpuścił policjanta do środka. Ten ściągnął czapkę z głowy, która należała do obowiązkowego ubioru, przeczesując krótko ścięte włosy.
- Co się stało? - Zapytał Davon, mrużąc oczy.
Policjant założył z powrotem czapkę, wyciągając z kieszeni kurtki jakąś kopertę. Podał ją brunetowi, który natychmiast otworzył papier. Z środka wypadło parę zdjęć, które szybko chwycił i zaczął przeglądać. Zmarszczki na czole pojawiały się, kiedy je oglądał, nic nie rozumiejąc. W końcu spojrzał na mężczyznę przed sobą z pytającym wzrokiem.
- Podejrzewamy, że niejaki Zayn Malik i Megan Tomaz współpracują ze sobą przy porwaniu Richarda.
Od autorki: Trolałka, cnie. Kto się spodziewał takiego zakończenia rozdziału, no ktooo? Nasza Shae powoli wpada w depresję, chyba. Jeszcze nie wiem xD Jak tam Tłusty Czwartek? Ja sobie choruję i nie byłam w szkole, chociaż matka i tak chciała mnie tam posłać (co z tego, że miałam gorączkę, prawie wykaszlałam płuca i nie potrafiłam mówić?). Padam ze zmęczenia, głowa mi pęka, ale napisałam wam w końcu ten rozdział, bo dobiliście siedemdziesiąt komentarzy, to... Dobra, nie będę się rozpisywała i po prostu... Chociaż nie, chwila. Widzicie numer Dnia? Wow, to już czterdziesty rozdział. W życiu nie poprowadziłam swojego bloga tak daleko. Jestem z siebie dumna, ale nie można ukrywać, że to też wasza zasługa. Przecież, gdyby nie czytelnicy, to DI nie istniałoby. Zapraszam na nowego bloga The Prophet! Na Creature From Hell pojawiły się kolejne notki. Ask.
70 komentarzy = nowy rozdział